sobota, 27 grudnia 2008

Christmas time......

Czas ostatnich tygodni to był okres świątecznych przygotowań, świątecznych zakupów i ogólnego zamieszania. Ale to nie tak wyobrażałem sobie święta tutaj. Nie dotknęło mnie w ogóle świąteczne planowanie, sprzątanie i ten wspaniały zapach pomarańczy i pasty do podłogi. Nie mogłem się nie spodziewać tego ale oczekiwałem czegoś więcej. Pierwszy raz to powiem, ale cieszę się że już po...
W Polsce to czas raczej rodzinny, spokojny acz radosny, gdzie rodzina spędza czas ze sobą, często jest to jedyny dzień w roku gdy spotykają się wszyscy razem, ciesząc się z Bożego Narodzenia. Co innego tutaj... kolejny wolny dzień. Kolejna okazja do zakupów, a jedynym akcentem który łączy ludzi tutaj jest " Santa Claus". Na kartkach pocztowych króluje : "Season's Greatings" oraz "Happy Holidays" , tylko na niektórych jeszcze można spotkać "Merry Christmas". Mikołaj, renifery, zaśnieżony las, bałwan i choinka to są symbole świąt. Żłóbek?? Chyba tylko w kościele. "No przecież każdy powinien się cieszyć, to święta dla każdego, a żłóbek może tylko kogoś niewierzącego urazić." ŻE CO ???!!!! Niedługo zmienią nazwę na Joyday, bo Christmas się tak chrześcijańsko kojarzy, a to przecież święta dla wszystkich.
Możecie się ze mną nie zgadzać, takie macie prawo, ale myślę że po części rozumiecie moje zaniepokojenie.
Na szczęście każdy święta ma także w sobie, nie ważne gdzie się jest i co się robi, wystarczy przypomnieć sobie dobre wspomnienia świąt i dobry nastrój wraca.

środa, 17 grudnia 2008

Coraz bardziej.

Coraz bardziej dociera do mnie myśl że wkrótce będę pracował jako OV w Walii. Nie wiem kiedy będzie start ale zaczyna mnie ta myśl przerażać. Wątpliwości jak zwykle przychodzą pierwsze. Czy sobie poradzę ?
Przez ostatnie 3 tygodnie miałem okazje poznać trochę walijskie okolice. Pracowałem w szybkiej i dobrze zorganizowanej owczej rzeźni. Niestety 11 godzin dziennie połączone z wstawaniem o 5 rano nie przypadły mi do gustu.
W czasie pobytu tutaj mieszkałem w b&b z wspaniałymi ludźmi. Angielska para która niedawno przeprowadziła się do Walii. Pełni energii i wigoru starsi ludzie. W takim miejscu jeszcze nie byłem, a jak wiecie byłem już w niejednym b&b. Domowe ciepło i opieka to najlepsze słowa jakimi mogę opisać to miejsce. Jako że inaczej nie mogę się im odwdzięczyć jak dobrą reklamą, zatem jeśli będziecie kiedyś w Carno, zaglądnijcie do Tremallt B&B, Penny i Gordon przyjmą was z otwartymi rękami.

niedziela, 7 grudnia 2008

Walia???

Przez następne trzy tygodnie pracuję w Walii. Jak niektórzy nie wiedzą, to nie jest już Anglia, to jest inny kraj wchodzący w skład Zjednoczonego Królestwa i Wyspy Brytyjskiej. Czym się różni? Według mnie to kraniec angielskiego świata, prawie zero cywilizacji, rolniczy zakątek z małymi wioskami i dwoma lub trzema większymi miastami.
Dostałem też ostatnio wiadomość że prawdopodobnie będę w Walii pracował na stałe od lutego. Nie wiem czy się cieszyć czy mocno zastanawiać? Na razie muszę ukończyć mój trening jako NOV by móc podejść do egzaminu państwowego, w międzyczasie napisać esej. Będzie ciekawie.
A niedługo święta, gdzie je spędzę? Szczerze nie mam pojęcia. Wszystko prawdopodobnie okaże się w przeddzień.

czwartek, 4 grudnia 2008

Wycieczka do Wrocławia.

Weekend spędzony we Wrocławiu wśród rodziny i przyjaciół.
Tak jak pisałem w poprzednim poście, wybraliśmy się z Aną do Wrocławia specjalnie na rozdanie dyplomów mojej siostry. Przy okazji chciałem zobaczyć stary, dobry Wrocław. Niestety z powodu braku czasu udało się nam tylko zobaczyć rynek i mój Uniwersytet. W piątek po przylocie moja siostra przywitała nas na lotnisku razem z narzeczonym Pawłem. Po południu odwiedziliśmy moją babcię w Wołowie która oczywiście o niczym nie wiedziała i była nie tyle zaskoczona co zdenerwowana że nikt jej o tym nie powiedział. No cóż jak niespodzianka to niespodzianka!!! Danie dnia: pierogi !!! Babci pierogi są znane w rodzinie jako te najlepsze! Co jest prawdą ogólnie znaną. Trudno było się rozstać ale kilka rzeczy jeszcze mieliśmy do zobaczenia więc powróciliśmy do Wrocławia.
Na czas pobytu nocleg przygotował nam "Hotel u Teściów", rodzice narzeczonego Karoliny zapewnili nam komfort rodzinnego domu. Za co im szczerze dziękujemy.
W sobotę długie i niestety nudne rozdanie dyplomów na Politechnice. Ale wieczorem wypad na rynek i impreza w jednym z Wrocławskich klubów. Następnego dnia niestety powrót na wyspę.
Mimo braku czasu i wybitnie złej pogody wycieczka się udała. To co chciałem zobaczyć i Anie pokazać udało mi sie osiągnąć. A tyle miejsc jeszcze zostało. Mam nadzieję że to nie ostatnia wizyta w Polsce portugalskiego gościa.
Podsumowanie? Rodzina nie cieszy gdy jest, lecz kiedy jej nie ma samotnyś jak pies.
Ps. Zapraszam do obejrzenia zdjęć z tej wyprawy w moim albumie.

czwartek, 20 listopada 2008

Droga ku chwale?

Trochę zmian w moim środowisku zawodowym się szykuję. Po pierwsze kraj został podzielony na "strefy wpływów", każda firma dostarczająca pracowników do inspekcji w rzeźniach ma swój region. Co z tego wynika, w jednym regionie jedna firma. Niestety proces przejęcia regionów przez odpowiednie firmy właśnie się odbywa. Pracownicy z firm które straciły kontrakty w danych regionach, albo podążają za swoją firmą albo przechodzą do innych. Dla mnie nie jest to problem, i tak podróżuje po kraju i pracuję w różnych miejscach, ale jest wielu moich znajomych którzy przechodzą z tego powodu istny koszmar. Restrukturyzacja , tego słowa najbardziej sie obawiamy.
W atmosferze całego zamieszania, rozpocząłem swój trening jako Oficjalny Weterynarz. 200 godzin patrzenia, uczenia sie i czytania. A na zakończenie napisać pracę na wybrany temat i państwowy egzamin. Zapowiada sie ciekawie. Na szczęście mam kilku wspaniałych nauczycieli od których mogę się dużo nauczyć, mam nadzieję że nie zmęczą się moimi pytaniami.
A co u mnie? W przyszłym tygodniu wybieramy się z Aną do Wrocławia na weekend. Moja siostra będzie mieć rozdanie dyplomów ukończenia studiów. A i dla mnie przyda sie wizyta w Polsce, szczególnie gdy święta blisko. Postaramy sie zrobić wiele zdjęć.

wtorek, 11 listopada 2008

Another way to die...

Cieżki tydzień za mną. Pracować po 50 godzin w tygodniu to troszeczkę przesada. Na dodatek oczekiwany weekend, czas odpoczynku i odsypiania został mi odebrany przez moją firmę. Kurs zarządzania zasobami ludzkimi, że niby ze mnie taki Team Leader. No cóż, jak to się w Polsce mówi "pan każe - sługa musi". Weekend intensywny, zbiegł sie z moimi urodzinami. Niestety nie mogłem ich spędzić z przyjaciółmi, ale kilka pozytywnych życzeń różnymi sposobami do mnie dotarło (Dzięki wielkie). Jeden tylko wniosek z tego wyjazdu mi sie nasuwa, nie ważne kto "spieprzył" sprawę ,wina i odpowiedzialność jest Twoja!!!
Ps. Z okazji urodzin pozwoliłem sobie pójść ze znajomymi do kina na najnowszego Jamesa Bonda. Film, jak większość z tej serii, obfity w strzelaniny, pościgi, zwłoki. Ale nie oczekujmy więcej, prosta rozrywka w przystępny sposób, bez zbędnych emocji i zagadek. Na koniec mała rada: jeśli jesteś zmęczony jazdą samochodem, męczącym dniem, i masz zamiar wieczorem iść do kina, ogranicz spożycie alkoholu bo możesz przespać film. :)

niedziela, 2 listopada 2008

Urodziny

Niedługo moje urodziny, nie pisze tego żeby Wam o tym przypomnieć, ale żeby przedstawić Wam Timmiego. Timmy to mój pierwszy prezent urodzinowy a jednocześnie bohater serialu animowanego "Shaun the sheep", którego jestem wielkim wielbicielem. Ktoś o tym moim zamiłowaniu wie dokładnie i podziela je razem ze mną i podarował mi wspaniałą maskotkę Timmiego.Tylko popatrzcie na te jego wielkie oczy! Czyż nie jest uroczy?
Dawno nie cieszyłem się z tak małej rzeczy.
Nie będzie to przesadą jeśli powiem że to jeden z najlepszych urodzinowych prezentów jakie dostałem. Dziękuje Ci za to.

środa, 8 października 2008

Dorwać małego

Słyszy się o tym w telewizji, czyta sie o tym w gazetach, ale nikt nie bierze pod uwagę że może sie to zdarzyć także jemu. Ale zacznijmy od początku. Jestem przyzwyczajony do płacenia za zakupy swoją karta zamiast gotówką, uważam to za wygodniejszy sposób i bardziej bezpieczny... do czasu. Wczoraj na moim koncie zaobserwowałem tranzakcje nie przeprowadzone przeze mnie. Na szczęście dosyć czesto monitoruje stan swojego konta, więc udało mi się wychwycić sytuacje w krótkim czasie po zainstnieniu. Nie zapobiegło to jednak wyciekowi pieniędzy. Telefon do banku i karta zablokowana. Wszczęte bankowe dochodzenie w sprawie kradzieży. Nie był to jednak koniec. Pod wieczór kolejne dwie nieautoryzowane tranzakcje. Jako że był poniedziałek, operacje przeprowadzane w weekend zostały dopiero wczoraj księgowane na koncie, więc spodziewać się można było następnych obciążeń. Kolejny telefon do banku, tym razem byli troche bardziej podejżliwi wobec mnie, pół godziny pytań i odpowiedzi i uznali moje racje.
Jaki morał z bajki? Nie ma idealnych sposobów na zabezpieczenie swoich środków na koncie. Najważniejsze to mieć wszystko pod kontrolą i uważnie czytać wyciągi bankowe. Jest w tej historii i pozytywna strona. Sytuacja zmobilizowała mnie to zwrócenia większej uwagi na bezpieczeństwo moich pieniędzy.
Nie mogę jednak oprzeć sie wrażeniu że to wszystko przydarzyło sie mi z powodu sprawy jaką nagłośnił "mój brat haker". Zemsta globalnego konsorcjum bankowego - to zbyt śmieszne by prawdziwe, ale zwątpienie pozostaje.


A czy Ty wiesz co robią teraz Twoje pieniądze??

niedziela, 14 września 2008

Trzy tygodnie.

Dla tych którzy z własnego lenistwa lub innych przyczyn nie zaglądali na bloga pisanego z okazji mojego wyjazdu na trzy tyg do Szkocji, krótki raporcik z tego czasu. Przede wszystkim zdjęcia. Bo trudno jest opisać trzy tyg w jednym wpisie.



Posted by Picasa

niedziela, 24 sierpnia 2008

Mistyka

Planowana od tygodnia wizyta w Edynburgu doszła wreszcie do skutku. Długo nam zajęło zebranie się w sobie by odpowiednio wcześnie wyjechać. Ale jakoś dojechaliśmy. By nie tracic dnia tylko na zwiedzenie Edynburga postanowiliśmy zobaczyć tez sławne mistyczne miejsce Rosslyn Chapel . To właśnie tam kręcone były ostatnie sceny filmu Kod Da Vinci. Kościół robi wrażenie pełnego tajemnic i ukrytych znaków. Warto zobaczyć tez z powodu zadziwiającej architektury i wspaniałego wystroju wnętrza.


Niestety zakaz robienia zdjęć wnętrza nie pozwala mi pokazać Wam kościoła od środka.
Spedzilismy troche czasu w tym mijescu ale naszym celem byl Edynburg.

środa, 20 sierpnia 2008

Szkocki akcent

Minął prawie miesiąc odkąd pisałem ostatniego posta na moim blogu ale musicie mi uwierzyć ale nie miałem na to szczególnie czasu. Po pierwsze przygotowania do wyjazdu do Szkocji. Po drugie praca, która zajmuję trochę czasu, ale przede wszystkim permanentny brak dostępu do internetu. Nie jest to może dobre wytłumaczenie ale mi wystarczy.
Teraz jestem już w Glasgow. Przez następne trzy tygodnie będę wchłaniał wiedzę każdym porem, o różnych porach dnia i nocy. Szkocja, jeśli ktoś zapyta nie różni się znacznie od Anglii, pogoda taka sama, ludzie podobni tylko język trochę trudniejszy, zwłaszcza do zrozumienia.
Postaram się zobaczyć kilka znanych miejsc w Szkocji, Loch Ness, Edynburg, to nasze cele.
W poprzednim tyg minęła bardzo ważna dla mnie data, 16 sierpnia minęło dokładnie pół roku od kiedy jestem w tym dziwnym kraju. Nie żałuję, tylko tyle chcę powiedzieć. Tego czego sie tutaj nauczyłem nie pojąłbym nigdzie. Czasem jest ciężko, smutno ale jakoś daję radę. Co przyniesie kolejne pół roku? Napiszę 16 lutego 2009 roku.
Ciekawych moich przygód i aktualności z Glasgow zapraszam na okolicznościowego bloga pisanego po angielsku i prowadzonego przeze mnie i Ane : Ana and Bart in Glasgow . Wszelkie komentarze mile widziane.

środa, 23 lipca 2008

Ktoś jest ze mnie dumny...

Udało się!!! W sierpniu będę cały miesiąc na kursie OV w Szkocji!!! Firma zdecydowała że mimo iż nie mam wystarczającej liczby miesięcy potrzebnej do aplikacji na kurs, zostałem do niego wybrany. Prawdopodobnie z powodu moich wewnętrznych możliwości i mojego wewnętrznego piękna!!! Ja nie do końca w siebie wierzyłem ale byli tacy co od początku we mnie pokładali nadzieję (Dziękuję Ana). Teraz czekam na ten miesiąc z niecierpliwością. Oby wszystko poszło dobrze.
W piątek natomiast jadę na urodzinowe party Moreny do Lincoln. Zapowiada się dobra zabawa w dobrze znanym towarzystwie. Zdjęcia myślę że będą wkrótce...

niedziela, 13 lipca 2008

Mój brat hacker...

Jeden wpis na blogu i zatrząsł się bankowy świat! A zaczęło sie niewinnie, mój brat ujawnia na swoim blogu niezabezpieczone dane aplikantów na bankowe pozycje. Opisuję skrupulatnie jak do tego doszedł, następnie publikuje wpis w wykop.pl. I lawina poszła... serwisy internetowe, radio, telewizja, gazety podchwyciły temat. Niektóre nawet cytują jego bloga. Afera na sto fajerków!!! Obserwujcie sytuacje bo nie wiadomo co z tego wyniknie. Jedno jest pewne, bank dostał porządną nauczkę. Tylko czy wyciągnie wnioski?

sobota, 12 lipca 2008

Dlaczego Ciebie tu nie ma?

Piękny dzień, kilka godzin spędzonych na spacerze po mieście. Miały być zakupy ale nie udało mi sie nic kupić. Prawdę mówiąc straciłem cały zakupowy nastrój. Samemu tylko traci sie czas...

piątek, 11 lipca 2008

Dorosła...

Nie czas był na pisanie wpisów w blogu, za dużo zajęć a za mało czasu. Nie zapomniałem o dzienniku ale nie z mojej winy przekształcił się w miesięcznik. Mija mi kolejny miesiąc na tej angielskiej ziemi nie do końca juz obcej.
Praca przebiega spokojnie, w formie wyjazdowej. W czerwcu udało i się przejechać 1500 mil z jednego miejsca pracy do innego. Zważywszy na to że prawo jazdy mam od stycznia to zrobiłem dosyć duże postępy w prowadzeniu samochodu.
Pod koniec czerwca na tydzień udało mi się wyskoczyć do Polski na krótkie ale bardzo wyczerpujące wakacje. Wizyty u rodziny i przyjaciół, wesele, sprawy ważne i mniej ważne. Szkoda ze tak krotko ale zadowolony jestem nawet z tych 7 dni, nie wiadome mi jest kiedy następny taki wypad mi sie uda.
A najważniejsza sprawa jaka ostatnio sie wydarzyła to obrona pracy magisterskiej przez siostrę mą młodszą, mgr. inż. to brzmi dumnie. Oby szczęśliwie zaczęte...
Kilka osób mi znanych powróciło do Polski, szczęście im niech sprzyja...
A ja tutaj nadal jestem...

wtorek, 27 maja 2008

Czasem słońce, czasem deszcz...

Kolejny tydzień, i kolejne wesołe wiadomości. Miałem być w tym tyg w mojej starej rzeźni ostatni tydzień ale tak się złożyło ze wczoraj szefowa zadzwoniła że na ten tydzień muszę iść na nocną zmianę do innej rzeźni. I tak po weekendzie w dobrym humorze zaczyna się tydzień od złych wiadomości i od razu mój poziom zadowolenia spada prawie na sam dół.
Weekend spędzony w gronie przyjaciół w Leeds i Lincoln, akumulatory emocjonalne naładowane, choć już powoli muszę z nich czerpać. Wiele mil przejechałem w ten weekend i nie jestem pewien czy ktoś inny odważył by sie na takie poświecenie w imię dobrych przyjacielskich stosunków. Mam nadzieje ze ktoś to wszystko kiedyś doceni. Na razie doceniam to tylko ja.

poniedziałek, 26 maja 2008

Heaven...

Bart stood at the Heavenly gate,
His face was lined and old,
He stood before the man of fate
For admission to the fold.

"What have you done", St Peter asked, "to gain admission here?"
"I've worked for Eville and Jones, Sir, for many, many a year".
The pearly gates swung open wide as St Peter touched the bell,
"Come in and choose your harp, my child, you've had your share of hell !!"

czwartek, 8 maja 2008

Maj w pełni..

Rozkwita świat, pogoda dopisuje a co za tym idzie mój dobry humor, więcej dobrych hormonów krąży we krwi!
Co się wydarzyło ostatnio? Nic szczególnego. Nadal jestem zawieszony w próżni i nie wiem co się ze mną będzie działo gdy maj przeminie. Nie czuje się z tym dobrze, niesprawiedliwe jest to ze inni wiedza co będą robić za kilka miesięcy i większość z nich będzie nadal w tych samych miejscach, a ja borykam się z takim problemem. Przyjmuje te problemy w spokoju. Staram się nie denerwować, bo moje zdenerwowanie problemu nie rozwiąże, a jedyne co może mi przynieść to więcej zmarszczek :> Narzekam? Nie wiem. Ale wolałbym ominąć to wszystko i iść dalej ale czy tak będzie? Dowiem się...

czwartek, 17 kwietnia 2008

Ucieka...

Oglądałem wczoraj smutny film, kolejny smutny film, ale ten chyba byl inny bo przemówił do mnie swoim przesłaniem. Zycie ucieka, nie zdajemy sobie sprawę kiedy mija bezpowrotnie. Wiele rzeczy moglibyśmy zrobić, na wiele rzeczy zdecydować ale nasze ograniczenia i nasza wewnętrzna wstrzemięźliwość trzymają nas na uwięzi. Czasem jest to potrzebne, ale czasem trzeba po prostu poddać sie fali i popłynąć na otwarte morze...

Dla obcokrajowców :

Vi um filme ontem, um outro filme triste, mas este foi diferente porque ele falou para mim. A vida está passando por muito rápido, não concretizada quando não é mais possível. Muitas coisas que podemos fazer, mas o nosso pessoal limites e das nossas fronteiras pára nós. Por vezes é útil, mas por vezes temos de dar-se à onda de natação e ao mar aberto ...

Vi ayer una película, otra película triste, pero ésta es diferente, porque me habló. La vida está pasando por muy rápido, no di cuenta de cuando es pasado. Hay muchas cosas que podríamos hacer, pero nuestro personal y los límites de nuestras fronteras nos detiene. A veces es muy útil, pero a veces tenemos que renunciar a la ola y nadar a mar abierto ...

Ho visto un film ieri, un altro film triste, ma questa era diversa, perché ha parlato a me. Passando per la vita è molto veloce, non abbiamo capito quando è andato. Molte cose che possiamo fare, ma il nostro personale e dei limiti dei nostri confini ci si ferma. Qualche volta è utile, ma a volte dobbiamo rinunciare alle onde e nuotare al mare aperto ...

I saw a movie yesterday, another sad movie, but this one was different because it spoke to me. Life is passing by very fast, we don't realised when it's gone. Many things we could do but our personal limits and our borders stops us. Sometimes it's helpful but sometimes we have to give up to the wave and swim to the open sea...

wtorek, 15 kwietnia 2008

Poziom zadowolenia ciagle spada...

Nie mam pojecia czym to jest spowodowane ale od pewnego momentu poziom mojego nastawienia i humoru jest bardzo niski. Może to ta pogoda ,moze to ta praca, moze to brak spotkan z normalnymi ludzmi.

W pracy spedzam malo godzin i chce zająć sie czymś po pracy. Moze kurs jezykowy? Zobacze. Ale na pewno potrzebuje kogos do towarzystwa, na razie jestem tutaj sam....

wtorek, 8 kwietnia 2008

Wreszcie po dlugiej nieobecnosci

Bardzo dluga nieobecnosc moj na tym blogu spowodowana byla brakiem czasu i brakiem stalego dostepu do netu.

Obecnie mam swoje male miejsce w Birmingham. Dziwnie sie potoczyly losy ze tutaj sie znalazlem, ale nie bede ich tutaj przytaczal. Najwazniejsze ze od trzech tyg pracuje normalnie i jestem z tego zadowolony.

Co jest takiego w Anglii dziwnego..

Trzeba sie mocno zastanowic nad tym co jest w Anglii dziwnego dla osob ktore przyjezdzaja z mnie ucywilizowanego kraju, jakby sie moglo wydawac.

Podam Wam kilka przykladow tego co dla mnie bylo zaskoczeniem.

1. Nie zaprzeczalnie ruch kolowy lewostronny!!! Czy to madre zeby specjalnie dla kilku krajow montowac kierownice po prawej stronie samochodu, gdy caly swiat ma ja po lewej stronie?

2. Dwa krany w lazience, jeden do zimnej wody, drugi do goracej. Nie moga sie laczyc, i w zadnej lazience nie ma ich polaczony w jeden. W Anglii umieszczone sa po przeciwleglych stronach umywalki. Wyobrazcie sobie jaka to trudnosc by normalnie umyc twarz w letniej wodzie, najlepiej mieszac wode w rekach. Zapewne wymyslili to zeby zapewnic pewna dawke cwiczen przy umywalce, bo innego wytlumaczenia nie widze.

3. Kolejna lazienkowa sprawa, to czeste umieszczanie dywanow i wykladzin na lazienkowych podlogach! I nikt mi nie powie ze to higieniczne!!!

4. Ze wzgledow bezpieczenstwa (he?) niemozna umieszczac kontaktow i wlacznikow swiatla w lazience, dlatego umieszczaja takie sznurkowe wlaczniki bezposrednio polaczone do lampy. Bardzo praktyczne!!!

5. Okna w calym domu nie moga sie otwierac do wewnatrz. I teraz wyobrazcie sobie jak umyc okna na drugim piętrze?? Albo na trzecim?

6. Najwazniejsze dla mnie a zarazem najdziwniejsze jest to ze oni tutaj nie kastruja swin co w normalnym kraju jest niedopuszczalne bo mieso jest nie do zjedzenia.Oni jednak postanowili swin nie kastrowac a zapach i smak spermy w miesie zabijaja ogromna iloscia soli. Co i tak im sie nie udaje!!!

 

Jest jeszcze kilka spraw ale nie moge sobie w tym momencie przypomniec. Postaram napisac ciag dalszy. A wy zastanowcie sie czy ktos kto przyjezdza z Polski moze sie temu nie dziwic?? No coz trzeba sie adaptowac.

czwartek, 13 marca 2008

Zly nastroj

Ostatnie wydarzenia i to cale zamieszanie tutaj wprawia mnie w bardzo podly nastroj.niestety moj podly nastroj czymi mnie nieznosnym dla otoczenia!!! Staram sie jak moge ale czasami musze jakos ten zly humor wyrzucic z siebie. To piekielne b&b, w ktorym co jakis czas slychac odglosy milosci zza sciany. Te masakrycznie powolne rzeznie w ktorych wymaga sie zawsze czegos innego. Ta przedziwna firma w ktorej nie jestem pewny nieczego. To wszsystko spada na mnie i musze temu podolac. Uwierzie mi ze sie staram!!!

niedziela, 9 marca 2008

Aktualizacja

Wreszcie moge pokazac Wam co sie ze mna dzieje na obczyznie. Nie umieszcze jednak tutaj wszystkich zdjec. Zapraszam na moj fotograficzny web album. Na poczatek wyprawa nad morze oraz slawne kamienie w Stonhenge.
West Bay

Stonehenge

wtorek, 4 marca 2008

Tydzien na wybrzezu

Ja jestem treraz na wybrzezu anglii przy granicy morskiej z francja, w niedziele bylismy nad morzem. Moj pierwszy raz nad otwartym zbiornikiem wodnym. Wrazenie duze, bo i pogoda dopisala i ludzie interesujacy. Tydzien zapowiada sie dobrze ale co po tym tyg bedzie to nie wiem.
W zesszly piatek bylem w Londynie, niestety nie w celach turystycznych ale udalo mi sie zobaczyc Big Ben i Palac Buckingham. Londyn nie zrobil na mnie takiego wrazenia jak sie spokdziewalem. Miasto jakby male, zwarte i pogmatwane, choc moze ja mam tylko taki spaczony gust. Jesli uda mi sie jakos dostarczyc tutaj zdjecia to moze cos zobaczycie.
Ps. Zaczynam odczuwac tesknote ....

środa, 27 lutego 2008

Trzesienie ziemi!

nie wiem czy odczytywać to jako znak ale w nocy było dosyc dobrze odczuwalne trzęsienie ziemi, dokładnie w miejscu gdzie teraz przebywam. Niestety bylo to okolo pierwszej w nocy i nie bylem specjalnie aktywny zeby odczuć je całkowicie. Mozna powiedzieć ze spałem ale wstrząs mnie obudził, ale pomyślałem ze to jakis wiekszy samochód lub pociag (sic!) przejeżdża obok, w najgorszym wypadku to mogla byc właścicielka b&b gramoląca sie na łóżko! Wszystko jednak skonczyło sie dobrze i można powiedzieć ze to było moje pierwsze trzęsienie i jak najbardziej udane.
Ps.Przyszly tydzien spedzam na wybrzezu, gdzie nie ma zasiegu telefonii a internet jest tylko w bogatych chałupach. Prawdopodobne jest wiec ze nie bede sie odzywal.

niedziela, 24 lutego 2008

Samochodem po Anglii...

Tak to byla dluga droga z Leeds do Lincoln. Mozecie sprawdzic na mapia, na dodatek udalo sie nam zgubic, nam znaczy mi i Hiszpance z ktora teraz jestem w teamie. Ale udalo sie nam dotrzec bezpiecznie na miejsce. Po drodze mijalismy Nothingamshire i slawny las Roobin Hooda. Teraz zwiedzamy angielskie drogi, ale jutro czas na wizyte w rzezni. Bedzie to rzeznia kurczakow pelna ale bedzie fajnie bo mam tam znajomych z polski! A jesli chodzi o jazde po lewej stronie ulicy, prawie mialem stluczke ale udalo mi sie wyjsc bez szwanku, zreszta co tam ja najwazniejszy samochod!!!
Nie mam jeszcze nowych zdjec ale jak jakies zdobede to Wam pokaze.
Ps.Piszcie smsy!!! Jestem tu sam!!!

piątek, 22 lutego 2008

Koniec tygodnia w hotelu

Zakonczyl sie fajny tydzien w hotelu, z ekstra jedzeniem i fajnymi ludzmi. Teraz bedziemy jezdzic po prawie calej Anglii by przez kolejne tygodnie cwiczyc prakycznie w roznych rzezniach. To jesli chodzi o to co sie bedzie ze mna dzialo.
Ludzie z roznych czesci Europy, mieszanka roznych nacji, uczynila ten tydzien bardzo interesujacym. Wlosi, portugalczycy, hiszpanie, rumuni i wszyscy sie rozumieja, oczywisicie z malymi wyjatkami( wlosi chca zeby wszyscy mowili po wlosku). Oczywisicie sa tu takze a moze przede wszystkim anglicy, bardzo mili i uczynni ale to prawdopodobn ie jest tylko poza.
Zostawiam kilka zdjec zeby przedstawic Wam moich kolegow z kursu.

 

 

 

 
Posted by Picasa

środa, 20 lutego 2008

Wiesci z Anglii

Najnowsze informacje z mojego tripu do Angli: w piatek mam koniec tego technicznego treningu a potem jade do roznych czesci agnli gdzie bede mial praktyczny trening.W piatek jade do londynu by zapisacsie do veterinary colege. Niestety to bedzie podroz autobsem i bedzie trwac 5 godzin. Ale moze cos zobacze. Nie mam stalego dostepu do sieci wiec tylko czasami bede pisal Jezdzilem po lewej stronie juz, ale wjechalem w kraweznik i bylem bardzo zdenerwowy,ale w piatek dostane samochod i bedzie mam nadzieje dobrze.

niedziela, 17 lutego 2008

Mój pierwszy raz

Nie bede tutaj opisywal w jaki sposob i jakim moim emocjonalnym kosztem udalo mi sie dotrzec na Wyspy Brytyjskie, poniewaz czasu i miejsca zbraklo by na to. Powiem tylko ze to co wydaje sie straszne w koncu wydaje sie czyms normanym. Dobra dusza otoczyla mnie opieka i teraz chce jej za to podziekowac. Jak dalej potocza sie moje przygody, bede w miare mozliwosci opisywal. Zdjec niestety nie mam zadnych gdyz telefon mi sie rozladowal tuz przed odlotem (byc moze zbyt duzo ludzi chcialo do mnie zadzwonic i nie wytrzymal), ale mail nadal dziala.
Do zobaczenia wkrotce.

czwartek, 14 lutego 2008

Biegam i skacze!

Od soboty prawdopodobnie przez jakiś czas mnie tutaj nie będzie. Gdy wreszcie uda mi sie jakiś kontakt lub miejsce do wysyłania maili znaleźć to może coś napisze. Ale swoją komórkę będę nadal miał przy sobie, wiec jeśli najdzie Was ochota na jakiś sms, to proszę bardzo!

sobota, 9 lutego 2008

Wypad stąd!

Mało dni ale się udało i w przyszła sobotę wylot! Może nie jest to wymarzona praca ale to coś nowego i coś się zaczyna dziać!
Najgorsze to sprawa dostępu do netu i kompa. Postaram sobie coś samemu zorganizować, w szybkim lub dłuższym czasie. Ale na razie nie ma szans na pogaduchy na gg czy rozmowę na skype.
Czy się boję? Jeszcze nie, ale wkrótce zapewne nastąpi fala stresu, zwątpienia i nagłych palpitacji serca! (powtórka z pomorza?)

czwartek, 17 stycznia 2008

Prośba

Zapytałeś mnie człowieku: Czy wszyscy zasługują na szczęście?
Świetne pytanie, ale czy ja mogę na nie udzielić odpowiedzi?
Każdy wart jest szczęścia, bo każdy je może dać! Odpowiedziałeś mi: Ja, pielęgniarka? Nie mam czasem sił na dobre słowo do własnych dzieci, a co dopiero na szczęście dla kogoś!
Ja, student? Na uczelni tyle wymagają a ty chcesz bym jeszcze szczęście dawał!
Ja, kasjerka? Przecież i tak mi mało płacą.
Ja, urzędnik? Ja to robię bo muszę !
Mam dla ciebie człowieku odpowiedź: Każdym uśmiechem dajesz innym szczęście!

Chcesz wiedzieć czy zasługujesz na szczęście? Odpowiedź sobie, czym dla ciebie ono jest i czy kiedyś je komuś podarowałeś?

sobota, 12 stycznia 2008

Zapachy wspomnień...

Wspaniały jest zmysł węchu, wyczuwa to co niewidoczne i przekazuje do mózgu. Tam wiązane jest to odczucie z jakimś wspomnieniem, jakąś myślą, jakimś widokiem. Często nie zastanawiamy się nad tym co ten zapach oznacza. Czasem zapach lub wspomnienie z nim związane jest tak mocne, że zatracamy się w nim.
Moim dzisiejszym zapachem było przypalone mleko. Śmieszny zapach, intensywny i często natarczywy. Mi skojarzył się z dzieciństwem, ze śniadaniem w rodzinnym gronie, z kolacja w piżamie. Setki wspomnień, setki obrazów. Trzeba tylko je znaleźć.
Poczujcie zapach Waszych wspomnień!

wtorek, 8 stycznia 2008

Przypadek?

Czy macie czasem uczucie że nic nie dzieje się przypadkiem w życiu?
Opowiem Wam historię a Wy oceńcie sami. W podróż raz wybrałem się długą, na kolejny semestr do szkoły. Musicie wiedzieć że mimo że daleko znajdowała się moja uczelnia, nie zabierałem ze sobą prowiantu na drogę. (taka już moja dziwna zasada, w pociągu tylko napój). Jednak tym razem rodzicielka moja, mimo wyraźnego sprzeciwu z mojej strony, zapakowała mi kanapki w liczbie dwóch. Nie protestowałem, bo moja rodzicielka z takich osób co odmowę przyjmują z wielkim trudem. Kanapeczki drogę całą przejechały w plecaku, jednak przed jedną z większych stacji przypomniałem sobie o nich. Człowiek głodny to o swoich zasadach szybko zapomina. Zanim dojechałem do kolejnego przystanku spożyłem jedną i już miałem zabrać się za drugą, ale coś mnie zatrzymało. Kanapka wróciła do plecaka.
Na stacji na której postój przewidywany był dłuższy do mojego przedziału weszła młoda dziewczyna, w kilku słowach przedstawiła swoją sytuację materialną. Poprosiła o kilka złotych albo o kanapkę jeśli mam.
Podałem jej tą która pozostała w moim plecaku.


Przypadek?

poniedziałek, 7 stycznia 2008

Święta już minęły...

Znam przepis na dobry film na święta! Weź zapracowanego lub zagubionego głównego bohatera, daj mu przed świętami wycisk, niech straci pracę, albo pokłóci się z rodzina. Potem jakieś ważne wydarzenie które go zmieni. Jego przemiana i wstąpienie na drogę do lepszego życia! W ostatniej scenie niech nasz bohater spożywa obiad z rodzina albo jeszcze lepiej dzieli się z nimi prezentami wypowiadając maksymy w stylu : nikt na święta nie może być sam lub święta bez prezentów to nie święta . Ważnym jest także by przewijal się przez cały film Mikołaj, wesoło pokrzykując ho ho ho!

Czy to nie przypomina Wam jakiegoś filmu który może oglądaliście w święta?

niedziela, 6 stycznia 2008

Rozwiazanie zdjęciozagadki !!!!

To jest przemiły tył tej przemiłej świnki skarbonki!!!!

Wielu z Was mylnie widziało tam pewna cześć ciała ale to tylko Wasza wyobraźnia!!!

czwartek, 3 stycznia 2008

Niesprawiedliwe...

Czy zauważyliście że ludzie szczupli, żeby nie powiedzieć chudzi są w naszej kulturze dyskryminowani? Po pierwsze, do kogo kierowane są wszystkie diety? Czy słyszeliście kiedyś żeby ktoś prezentował w jakichś mediach dietę pogrubiającą dla osób nazbyt szczupłych? Jeśli już taka była to tylko skierowana do osób uprawiających kulturystykę. Czy spotkaliścię się kiedyś z programem w telewizji w stylu "zmienimy cię" albo "masz problemy ze swoją waga to ci pomożemy" skierowany tylko do osób nadmiernie szczupłych? Większość a może nawet wszystkie takie programy są dla osób które mają wagę powyżej normy. Czy próbowaliścię kiedyś kupić w sklepie spodnie albo koszule czy bluzę poniżej średniej? Już więcej jest numerów grubo ponad normę, a Was sprzedawczyni zaprasza na dział damski bo "przecież numeracja tam mniejsza a krój spodni ten sam", to czy problemem będzie uszycie większej liczby mniejszych rozmiarów? . W spożywczych
sklepach podobnie, reklamy aż rzucają się w oczy: "z nami schudniesz" albo "zero tłuszczu"! Czy to jest propagacja zdrowego żywienia, czy ukierunkowana reklama do osób nie zadowolonych ze swojej zbyt dużej wagi? Jedynie w sklepach z kategorii "body mass" znajdziemy specjalistyczne proteinowe preparaty zwiększające masę mięśniową. Ale to chyba nie to?
Chyba nie wszyscy chcą się na tym świecie odchudzać? Ale taka jest magia reklamy, oni tworzą produkt, markę, styl życia i wmawiają nam że tego potrzebujemy! Tylko czy tego potrzebujemy? Ja chyba nie....
Ps.otrzymałem kilka odpowiedzi na zadanie w poprzednim poście pytanie i oczekuje kolejnych, a Wasze propozycje wpisujcię w komentarzach do postu z zagadka.

wtorek, 1 stycznia 2008

Zgadywanka?..?


W ramach noworocznych entuzjastycznych zabaw oto zagadka na ten rok: Co to jest?

zdjęć kilka wróbelka ćwirka

Kilka zdjęć z zimowego ZEKu. Autorstwa raczej nie mojego.




Sceptycznie

Nowy rok i znowu trzeba coś sobie obiecać, coś sobie przyrzec. Postanowienia noworoczne? Nikt o nich jutro nie będzie pamiętał. Wszystkiego trzeźwego na nowy rok!