Nowy rok przyszedł, a z nim moje postanowienie o byciu bardziej spontanicznym w podejmowaniu decyzji. Nie tych bardzo ważnych, ale tych mniejszych. Konsekwencją tego mojego postanowienia była weekendowa wycieczka do Madrytu w Hiszpanii.
Tylko weekend, gdyż praca do piątku nie pozwalała mi na dłuższy pobyt. Ale i tak było warto chociaż na dwa dni!
Mimo kilku problemów w dotarciu do lotniska, udało się nam być tam na czas. Nie mieliśmy za to problemów w dotarciu do noclegu. Jako bywalec kilku b&b w Wielkiej Brytanii mogę śmiało powiedzieć że standard był zadowalający, jedyne czego mi brakowało to czajniczka w pokoju z herbatą czy kawą, co jest standardem tutaj. Ale jak się potem dowiedziałem, Hiszpanie nie pijają herbaty, a kawa musi być oryginalna, nie żadna jakaś tam rozpuszczalna!
Miasto gdy przyjechaliśmy po północy było w pełni żywe, ludzie na ulicach, kawiarnie i restauracje w pełni otwarte!
Sobotę spędziliśmy na zwiedzaniu wszystkiego co było warte do zobaczenia w Madrycie!
Pałac Królewski, okoliczne parki, Muzeum Prado, Świątynia Debod, to miejsca warte odwiedzenia.
Ludzie i kultura są tam trochę a nawet bardzo różne od naszej czy brytyjskiej. Ludzie wydają się bardziej zrelaksowani, bardziej otwarci. Może nie dla obcokrajowców ale dla siebie nawzajem.
Pogoda dopisała niezmiernie. Dla mnie 17 stopni na termometrze z pełnym słońcem były prawie jak polski środek wiosny! A słońce grzeje mocniej niż w Polsce, dlatego po dwóch godzinach ekspozycji zdążyłem lekko poparzyć sobie twarz. Mimo takiej pogody wielu Hiszpanów otulonych było w ciepłe szaliki czy grube kurtki!
Niedziela była bardziej zrelaksowanym dniem, gdzie napawaliśmy się bardziej pogodą i słońcem!
Moja pierwsza wizyta w Hiszpanii, myślę że udana, z niezapomnianymi widokami i dobrą pogodą!
Obiecałem sobie wrócić tam jeszcze, może nie do samego Madrytu ale do Hiszpanii na pewno!
Ciekawych zdjęć z tego weekendu zapraszam na mój webalbum w Picasie.