poniedziałek, 15 grudnia 2014

How to stop worrying?

Going from the one who cause worries to one that is worried all the time.... Now I know how it feels to be on the other side.

niedziela, 16 listopada 2014

Trying to hard?

Had those panic attacks for sometime now, heart beating too fast, can't sleep, listening to the world. Worrying too much about what's out of my control. 
Advised by a friend to accept failure, to accept something that will happen eventualy. 
People with easy minds live happier....

środa, 12 listopada 2014

Past?

A visit to my hometown, and a sudden realisation, it's not the place that changed, nor people who live here. It's me who changed, and don't fit here anymore. 
Is it the time to finaly say my goodbyes? 

czwartek, 27 marca 2014

Lonely?

Feeling a bit lonely today. Its just a passing period? Or life started to be difficult to cope with? 
Too much pink outside...

niedziela, 30 czerwca 2013

Notka do siebie

Czasem za długo dochodzi do mnie że czymkolwiek zranię kogośc tym samym mogę zostać potem zraniony. Więcej szacunku dla innych. Muszę nad tym popracować.

sobota, 15 czerwca 2013

To ja czy to inni?

Intensywny tydzień akurat przed wyjazdem na urlop. Wszystko na ostatnią chwilę, i w ostatnim momencie. Ale myślę że wszystko co zaplanowane udało mi się dokończyć. 

czwartek, 16 maja 2013

Wasted time

What is that feeling inside, when you can't do nothing to feel better. You are hitting the wall, feeling that you can't move forward. 

Not a good day

It is hard to feel apreciated, or at least to feel that somebody sees your effort to make life changes. 
The mood changes again with the rain drops. Typical spring time.

środa, 24 października 2012

Star Trek Destination London

Jakiś czas temu usłyszałem o wydarzeniu na skalę kraju, w środowisku zapalonych fanów Star Treka. W połowie października odbędzie się zjazd miłośników przygód załóg statków z universum Gwiezdnej Floty. Takich konwencji organizuje sie co roku bardzo dużo, niestety w większości poza granicami Europy. Dlatego ja będąc w stanie się tam pojawić, zamówiłem bez wahania bilet, a że czas mój był ograniczony musiałem się zdecydować tylko na jeden dzień.
Całość okazała się dość dużym przedsięwzięciem, z prawdopodobną liczbą 18 tyś uczestników, było to największe zgromadzenie fanów Star Treka na świecie.
Udało mi się posłuchać i zobaczyć dość dużo startrekowych gwiazd. Atmosfera była przyjazna aczkolwiek tak duża liczba uczestników przygniatała swoją ilością centrum wystawowe. Z perspektywy patrząc cały ten weekend był nastawiony na sprzedawanie wszystkich dających się sprzedać artykułów związanych z wszechświatem Star Treka. I niestety większość ludzi temu uległa...
Jak dla mnie udana impreza, pierwsza z tego rodzaju na jakiej byłem, mam nadzieje ze pojawi się więcej w przyszłości podobnych. 

środa, 28 grudnia 2011

Choinka!

Wreszcie udało mi się wybyć na urlop w okolicy Bożego Narodzenia do Polski. Z wielkim wyprzedzeniem zabukowane wakacje, oczekiwane z niecierpliwością, przebiegły jak zwykle na rozjazdach i odwiedzinach u rodziny.
Wigilia jednak spędzona z całą rodziną w domu w Radymnie. Przyjemna świąteczna atmosfera, z małymi prztyczkami, ale nadal rodzinnie i wesoło. Niestety powrót do Wielkiej Brytanii okazał się udręką. Na lotnisku spędzone 5 h w oczekiwaniu na zastępczy lot nie nastroiło mnie pozytywnie i optymistycznie do zbliżającego się Nowego Roku. Ale i tak uznaję wyjazd za udany!

wtorek, 8 listopada 2011

Dwie ćwierci....

Skończyłem wczoraj kilka lat. Kilkadziesiąt żeby być dokładnym. Bałem się tej daty, tego przejścia na drugą stronę. Nie było tak źle, nie bolało wcale. Choć mogłem ten dzień spędzić w bardziej sprzyjających warunkach, ze znajomymi, rodziną, a nie w pracy. Ale tak pewnie już teraz będzie, nie zawsze sie dostanie co sobie zażyczy. Dużo życzeń, zazwyczaj prostych, nie wyszukanych, ale za wszystkie jestem wdzięczny. Bo choć proste to nadal ktoś sobie zadał trudu by mi je wysłać.
Życie nagle się nie zatrzymało, nie zmieniło biegu. Nie pojawiło się nagłe i jasne światło z nieba i głosem ponurym wskazało drogę.
Wyglądam tak samo jak wczoraj, i tak samo się czuję. Kolejny krzyżyk w kalendarzu....

środa, 5 października 2011

A zatem dziś jest koniec mojej 7 miesięcznej przygody z tabletkami, może nie najlepiej to będę wspominał ale się cieszę że już koniec! Teraz czas rekonwalescencji, powrotu do normalności i obserwacja efektów. Zobaczymy...

wtorek, 26 lipca 2011

Prawie sierpien

Juz lipiec powoli sie kończy, niby wakacje są w Wielkiej Brytanii, a ja nawet dobra pogoda nie mogę sie nacieszyć.
Niestety w tym roku, moje wakacje już były w lutym, ale za to jakie. Te dwa miesiące znośnej pogody w Brytanii mogę przemilczeć. Nie dało się nie zauważyć przez 3 lata ze każde lato w tym rozkosznym kraju zaczyna się i kończy w przedziale jednego czy dwóch tygodni. Oprócz tego reszta dni wypełniona jest dogorywaniem słońca i deszczowym marazmem.
Nie będę przepraszał, nie mam zamiaru. Nie miałem nastroju i już, nie miałem czasu, nie miałem weny. Nie umiałem sklecić kilku slow by tutaj je wkleić. Nie obiecuje, nie mowie ze się postaram, nie daje słowa, ale od czasu do czasu się zmuszę by coś wcisnąć, chociaż dla siebie, dla nikogo innego.

wtorek, 8 marca 2011

Japonia..

Tydzień spędzony w stolicy Japonii, był dla mnie szokiem kulturowym, nie spodziewałem się że taki technologicznie zaawansowany kraj ( przynajmniej tak mi się przed wyjazdem wydawało), będzie oparty na zasadach tradycji i kultury, wywodzącej się nadal z czasów zamierzchłych. Spodziewałem się większego obycia ludzi z kulturą zachodu, jednakowoż zamknięci na odizolowanej wyspie są w większości czasu odseparowani od wpływu innych zasad i reguł.
Zdziwiła mnie mała znajomość języka angielskiego, która przy tak wysokim standardzie edukacji powinna być wysoka. Ale napotkani ludzie udowodnili mi że mimo najlepszych chęci angielski nie jest ich mocną stroną.
Spokój na ulicach, porządek w metrze czy autobusie, czyste zakątki i parki, tego właśnie Japończykom zazdroszczę. W takim społeczeństwie mógłbym żyć.

Tokio zwiedziliśmy całe, w większości miejsc wartych oglądania byliśmy. Bardzo sprawny u wydajny system komunikacji miejskiej, metro, autobusy, taksówki, pociągi. Wszystko w miarę zautomatyzowane i bardzo czyste. W samym metrze obowiązują zasady zachowania, nikt nie rozmawia i nie przeszkadza współpasażerom, nikt nie spożywa jedzenia i nikt nie gapi się na innych ludzi. Jak bardzo to wszystko przydałoby się w naszych środkach transportu. Umiliłoby to podróż i na pewno zmniejszyło poziom stresu u wszystkich.
Jedno co mnie na pewno pozytywnie natchnęło to poziom uprzejmości ludzi całkiem obcych. Mimo braku wspólnego języka potrafili w jakiś sposób przekazać potrzebne informacje i pomóc na tyle na ile mogli. Czułem się w miarę bezpiecznie chodząc ulicami Tokio, nie w każdym mieście można to czuć....
Kraj kwitnącej wiśni... a my odwiedziliśmy go w zimie....

Japan 28.02-06.02.2011

piątek, 4 marca 2011

Nasza wyprawa

Planowaliśmy tą podróż od kilku miesięcy, to była nasza przygoda roku. Ja i Ana długo się zastanawialiśmy który z krajów odległych odwiedzić. Myśleliśmy najpierw o 4 tygodniach w Nowej Zelandii. Jednak, po zasięgnięciu rad zdecydowaliśmy się na Australię. A potem dołożyliśmy do tego jeden tydzień w Japonii, tak przy okazji.
To była nasza pierwsza tak daleka podróż, dokładnie międzykontynentalna. Więc byliśmy dostatecznie zieloni by w czasie jej planowanie popełnić kilka błędów. Ale to co się w tym czasie nauczyliśmy będzie wspaniałą pomocą w następnych wyprawach.
Kupowanie biletów, rezerwowanie noclegów, samochodów i planowanie trasy, to najwięcej czasu i pieniędzy nam zabrało. Ale czymże jest podróż bez wydatków.
Ana jest dosyć dobra w organizowaniu, dlatego w większości przypadków to ona była za to odpowiedzialna. Ale decyzje podejmowaliśmy razem po dyskusji.
Szczerze powiem że samo planowanie zajęło nam miesiąc ale najgorsze jest to że ten miesiąc był za bardzo blisko miesiąca wyjazdu, dosłownie mówiąc zaplanowaliśmy wszystko tuż przed wylotem.
Plan był dość napięty, i mieliśmy odwiedzić kilka miejsc, ale matka natura zaburzyła cały harmonogram swoim humorem, i musieliśmy dopasowywać miejsca odwiedzane i środki transportu do warunków jakie napotkaliśmy.
Nie będę opisywał tutaj dokładnie całej wyprawy, gdyż to co się działo w tym czasie jest zbyt obszerne do napisania, i prawdopodobnie zanudzi się każdy kto to zacznie czytać. Naświetle tylko kilka ważnych momentów, które najbardziej zapadły mi w pamięci.

środa, 19 stycznia 2011

Dekoratonia

Nigdy nie obawiałem się samotności, czekać na coś co się może albo nie, wydarzyć, nie było moim celem. Re dekoruje moje życie i samego siebie. Rzucam się jak kamyk na wodę, może podskoczę kilka razy, może od razu pójdę na dno, ale nie puszcze.
Let it go...

poniedziałek, 25 października 2010

Kolekcjonuję szklane kuleczki...

Czy wiem co to szczęście?
Obracam nim palcami, oglądam z każdej strony jak szklaną kuleczkę. Mieni się w słońcu a w środku ma ciekawy wzór. Jest krucha i nikła, jak te małe gesty, małe słowa, ale daje mi to małe szczęście, a gdy połączę je z innymi jej siostrami, mam tego szczęścia cały woreczek.
Szczęście które człowiek dostaję jest w umyśle, jest w świadomości...
To co daje nam wolność jest naszym szczęściem.

Czy wiem co to szczęście?

Przekonuję się o nim codziennie.....

niedziela, 10 października 2010

Zamieniam się

Bombardowany ze wszystkich stron, zaczynam się zmieniać... I decyzji kilka podejmuję. Przyszły rok zaczyna się dla mnie w listopadzie.

środa, 25 sierpnia 2010

Kolejny objawy uzależnienia...

Postanowiłem jakiś czas temu zrezygnować z jedzenia czekolady, ot tak dla siebie i swojego spokoju. Nie było to bynajmniej trudne, nie kupować i gdy częstują odmawiać. Wywołało to spore zamieszanie wśród moich znajomych, jako ze jestem osobą która z zamiłowania do dobrego wyrobu czekoladopodobnego jest znana. A wytłumaczenie ze po prostu z dnia na dzień się z tego rezygnuje jest trudne, przestałem tłumaczyć...
Dopiero wczoraj zdałem sobie sprawę z wagi tej sprawy, gdy niczego nie podejrzewając przyśniło mi się pudełko moich ulubionych pianek w czekoladzie... A smak ich miałem rano w ustach... To chyba jest uzależnienie? Nie wiem co o tym myśleć. Ale jedno muszę stwierdzić... smakowały wybornie!!!

niedziela, 13 czerwca 2010

Szybki umysł

Co mnie ostatnio zadziwiło, w dobie szybkich komputerów i najnowszej techniki ludzie zaczynają podejmować decyzje szybciej w porównaniu do lat poprzednich. W sklepie zastanawiając się nad podwawelską czy toruńską; w szkole zastanawiając się nad wagarami czy lekcją; w rozmowie decydując jednym oka spojrzeniem czy rozmawiać czy ignorować. To właśnie jest powierzchowność. Zbyt jesteśmy przyzwyczajeni do decydowania kierując się tylko tym co widoczne na zewnątrz. Bez zaglądania do środka, bez głębszych analiz. Dlaczego? Czy brakuje nam czasu? Może jesteśmy znudzeni ciągłym głębokim analizowaniem że opieramy się na wizualnych aspektach. Może to i lepiej, po co się babrać, po co szukać... następny... następny... proszę się szybciej w kolejce przesuwać, nie mamy całego dnia tutaj...

piątek, 19 marca 2010

Spanish...

Nowy rok przyszedł, a z nim moje postanowienie o byciu bardziej spontanicznym w podejmowaniu decyzji. Nie tych bardzo ważnych, ale tych mniejszych. Konsekwencją tego mojego postanowienia była weekendowa wycieczka do Madrytu w Hiszpanii.
Tylko weekend, gdyż praca do piątku nie pozwalała mi na dłuższy pobyt. Ale i tak było warto chociaż na dwa dni!
Mimo kilku problemów w dotarciu do lotniska, udało się nam być tam na czas. Nie mieliśmy za to problemów w dotarciu do noclegu. Jako bywalec kilku b&b w Wielkiej Brytanii mogę śmiało powiedzieć że standard był zadowalający, jedyne czego mi brakowało to czajniczka w pokoju z herbatą czy kawą, co jest standardem tutaj. Ale jak się potem dowiedziałem, Hiszpanie nie pijają herbaty, a kawa musi być oryginalna, nie żadna jakaś tam rozpuszczalna!
Miasto gdy przyjechaliśmy po północy było w pełni żywe, ludzie na ulicach, kawiarnie i restauracje w pełni otwarte!
Sobotę spędziliśmy na zwiedzaniu wszystkiego co było warte do zobaczenia w Madrycie!
Pałac Królewski, okoliczne parki, Muzeum Prado, Świątynia Debod, to miejsca warte odwiedzenia.
Ludzie i kultura są tam trochę a nawet bardzo różne od naszej czy brytyjskiej. Ludzie wydają się bardziej zrelaksowani, bardziej otwarci. Może nie dla obcokrajowców ale dla siebie nawzajem.
Pogoda dopisała niezmiernie. Dla mnie 17 stopni na termometrze z pełnym słońcem były prawie jak polski środek wiosny! A słońce grzeje mocniej niż w Polsce, dlatego po dwóch godzinach ekspozycji zdążyłem lekko poparzyć sobie twarz. Mimo takiej pogody wielu Hiszpanów otulonych było w ciepłe szaliki czy grube kurtki!
Niedziela była bardziej zrelaksowanym dniem, gdzie napawaliśmy się bardziej pogodą i słońcem!
Moja pierwsza wizyta w Hiszpanii, myślę że udana, z niezapomnianymi widokami i dobrą pogodą!
Obiecałem sobie wrócić tam jeszcze, może nie do samego Madrytu ale do Hiszpanii na pewno!
Ciekawych zdjęć z tego weekendu zapraszam na mój webalbum w Picasie.

Madrid Spain - 12-14.03.2010

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Demotywator

Coraz częściej znajduję na serwisach społecznościowych zdjęcia dzieci swoich znajomych. Czy mi się wydaję czy zaczyna się okres rozrodczy mojego rocznika? Zaczyna się albo jest już na półmetku... Nie wiem chyba minęło mnie to trochę z boku. A wolałbym inaczej... Ale trzeba będzie o to zadbać w niedalekiej przyszłości, jeszcze tylko stabilizacja zawodowa oraz materialna mi potrzebna.
I obietnica - mniej naszej-klasy, za dużo mam już stresu!

piątek, 22 stycznia 2010

Jestem zwierze

Poznawanie nowych ludzi nigdy nie było moją mocną stroną. Zawsze polegałem na osobach które dobrze znam. Zamiast ciągle szukać nowych znajomości starałem się utrzymać jak najdłużej te które już mam. Ale po wyjeździe tutaj poznałem całkiem nowych ludzi, kompletnie innych ode mnie. A jednak nadal nie ludzie spotykać nieznajomych. Może to dziwne ale moje wewnętrzne "ja" jest małym dzieckiem które boi się obcych. Stara się do nich przekonać ale zajmuje mu to więcej czasu niż normalnemu człowiekowi.
Ludzie czasem nie potrafią uwierzyć że sprawia mi to trudność. Ale może to dlatego że sprawiam wrażenie duszy towarzystwa... a może nie... nie ważne...

wtorek, 19 stycznia 2010

I gra gitara

Mój instynkt towarzyski i potrzeba socjalizowania się ze znajomymi czasami odzywa się we mnie. Poprzedni weekend spędziłem ze znajomymi na przyjemnej grze w Guitar Hero. Prosta gra, tak dziecinna że niezwykle wciągająca. Czas liczony w godzinach, ale spędzony w dobrym towarzystwie i w wyśmienitej atmosferze! W takiej atmosferze nawet 5 rano na zegarku nie zmusza do spania. Jeśli chcecie obejrzeć moją porażkę w tej grze zapraszam do obejrzenia filmiku :


Ps. Możecie komentować do woli.