niedziela, 30 sierpnia 2009

Don't waste your time waiting for me

Ogórkowy sezon w kinematografi, mimo dużego jak się wydaje wyboru, nie ma niczego co by mnie zainteresowało. Dlatego w dzisiejszy wieczór wybrałem najbardziej obiecujący tytuł :"Time traveler's wife". Ciekawa historia oparta na krótkiej noweli. Nie będę się zagłębiał w treść i historię. Napiszę jakie na mnie ten film wrażenie wywarł. Podróż w czasie, czyż nie każdy z nas o tym kiedyś myślał? Jakby to było móc ostrzec się przed upadkiem z drzewa w letnie popołudnie? Albo znać szczęśliwe numery w loterii? A może ostrzec kogoś bliskiego przed wypadkiem? Niestety na ten czas podróże w czasie są niemożliwe. Ten film opowiada historię człowieka który posiada właściwość podróży w czasie, urodził się z nią, i towarzyszy ona mu przez całe jego życie jako nieodłączna część jego "Ja". Film jednak nie wgłębia się w samą istotę podróży w czasie. Nie to jest najważniejsze, nie na tym mamy skupić swoją uwagę. W pewnym sensie jest nawet rzeczą normalną, jest czymś powszednim dla głównych bohaterów, a po części dla nas, widzów. To na co mamy zwrócić uwagę to konsekwencje i nieuchronność zdarzeń. Nie ważne jest jak bardzo staramy się zapobiec lub doprowadzić do pewnych zdarzeń, nie mamy na nie wpływu.Walczymy i wiemy że przegrywamy. Tracimy cenny czas...
Film jest prosty w opowieści ale zbudowany nazbyt pokrętnie. Początek filmu wydał mi się zbyt długi i nudnawy, choć rozwinięcie i zakończenie warte były czekania.
Warty jest obejrzenia.

Znowu to zrobił

Na półki sklepowe weszła ostatnio nowa płyta Moby'ego. Relaksacyjne dźwięki wprawiają w dobry nastrój , odstresują ale nie pozwalają odlecieć - nadal czujesz się trzeźwy w czasie ich słuchania. Nie powiem by zaskoczył mnie jakimś nowym brzmieniem, nadal wykorzystuje podobną technikę, te same kombinacje. Ale ta jego powtarzalność jest jego znakiem rozpoznawczym, te dźwięki sprawiają że nazywa się go mistrzem chilloutu! Polecam na ciche ponure dni, gdy za oknem deszcz. Moby - "Wait for me"