środa, 28 grudnia 2011

Choinka!

Wreszcie udało mi się wybyć na urlop w okolicy Bożego Narodzenia do Polski. Z wielkim wyprzedzeniem zabukowane wakacje, oczekiwane z niecierpliwością, przebiegły jak zwykle na rozjazdach i odwiedzinach u rodziny.
Wigilia jednak spędzona z całą rodziną w domu w Radymnie. Przyjemna świąteczna atmosfera, z małymi prztyczkami, ale nadal rodzinnie i wesoło. Niestety powrót do Wielkiej Brytanii okazał się udręką. Na lotnisku spędzone 5 h w oczekiwaniu na zastępczy lot nie nastroiło mnie pozytywnie i optymistycznie do zbliżającego się Nowego Roku. Ale i tak uznaję wyjazd za udany!

wtorek, 8 listopada 2011

Dwie ćwierci....

Skończyłem wczoraj kilka lat. Kilkadziesiąt żeby być dokładnym. Bałem się tej daty, tego przejścia na drugą stronę. Nie było tak źle, nie bolało wcale. Choć mogłem ten dzień spędzić w bardziej sprzyjających warunkach, ze znajomymi, rodziną, a nie w pracy. Ale tak pewnie już teraz będzie, nie zawsze sie dostanie co sobie zażyczy. Dużo życzeń, zazwyczaj prostych, nie wyszukanych, ale za wszystkie jestem wdzięczny. Bo choć proste to nadal ktoś sobie zadał trudu by mi je wysłać.
Życie nagle się nie zatrzymało, nie zmieniło biegu. Nie pojawiło się nagłe i jasne światło z nieba i głosem ponurym wskazało drogę.
Wyglądam tak samo jak wczoraj, i tak samo się czuję. Kolejny krzyżyk w kalendarzu....

środa, 5 października 2011

A zatem dziś jest koniec mojej 7 miesięcznej przygody z tabletkami, może nie najlepiej to będę wspominał ale się cieszę że już koniec! Teraz czas rekonwalescencji, powrotu do normalności i obserwacja efektów. Zobaczymy...

wtorek, 26 lipca 2011

Prawie sierpien

Juz lipiec powoli sie kończy, niby wakacje są w Wielkiej Brytanii, a ja nawet dobra pogoda nie mogę sie nacieszyć.
Niestety w tym roku, moje wakacje już były w lutym, ale za to jakie. Te dwa miesiące znośnej pogody w Brytanii mogę przemilczeć. Nie dało się nie zauważyć przez 3 lata ze każde lato w tym rozkosznym kraju zaczyna się i kończy w przedziale jednego czy dwóch tygodni. Oprócz tego reszta dni wypełniona jest dogorywaniem słońca i deszczowym marazmem.
Nie będę przepraszał, nie mam zamiaru. Nie miałem nastroju i już, nie miałem czasu, nie miałem weny. Nie umiałem sklecić kilku slow by tutaj je wkleić. Nie obiecuje, nie mowie ze się postaram, nie daje słowa, ale od czasu do czasu się zmuszę by coś wcisnąć, chociaż dla siebie, dla nikogo innego.

wtorek, 8 marca 2011

Japonia..

Tydzień spędzony w stolicy Japonii, był dla mnie szokiem kulturowym, nie spodziewałem się że taki technologicznie zaawansowany kraj ( przynajmniej tak mi się przed wyjazdem wydawało), będzie oparty na zasadach tradycji i kultury, wywodzącej się nadal z czasów zamierzchłych. Spodziewałem się większego obycia ludzi z kulturą zachodu, jednakowoż zamknięci na odizolowanej wyspie są w większości czasu odseparowani od wpływu innych zasad i reguł.
Zdziwiła mnie mała znajomość języka angielskiego, która przy tak wysokim standardzie edukacji powinna być wysoka. Ale napotkani ludzie udowodnili mi że mimo najlepszych chęci angielski nie jest ich mocną stroną.
Spokój na ulicach, porządek w metrze czy autobusie, czyste zakątki i parki, tego właśnie Japończykom zazdroszczę. W takim społeczeństwie mógłbym żyć.

Tokio zwiedziliśmy całe, w większości miejsc wartych oglądania byliśmy. Bardzo sprawny u wydajny system komunikacji miejskiej, metro, autobusy, taksówki, pociągi. Wszystko w miarę zautomatyzowane i bardzo czyste. W samym metrze obowiązują zasady zachowania, nikt nie rozmawia i nie przeszkadza współpasażerom, nikt nie spożywa jedzenia i nikt nie gapi się na innych ludzi. Jak bardzo to wszystko przydałoby się w naszych środkach transportu. Umiliłoby to podróż i na pewno zmniejszyło poziom stresu u wszystkich.
Jedno co mnie na pewno pozytywnie natchnęło to poziom uprzejmości ludzi całkiem obcych. Mimo braku wspólnego języka potrafili w jakiś sposób przekazać potrzebne informacje i pomóc na tyle na ile mogli. Czułem się w miarę bezpiecznie chodząc ulicami Tokio, nie w każdym mieście można to czuć....
Kraj kwitnącej wiśni... a my odwiedziliśmy go w zimie....

Japan 28.02-06.02.2011

piątek, 4 marca 2011

Nasza wyprawa

Planowaliśmy tą podróż od kilku miesięcy, to była nasza przygoda roku. Ja i Ana długo się zastanawialiśmy który z krajów odległych odwiedzić. Myśleliśmy najpierw o 4 tygodniach w Nowej Zelandii. Jednak, po zasięgnięciu rad zdecydowaliśmy się na Australię. A potem dołożyliśmy do tego jeden tydzień w Japonii, tak przy okazji.
To była nasza pierwsza tak daleka podróż, dokładnie międzykontynentalna. Więc byliśmy dostatecznie zieloni by w czasie jej planowanie popełnić kilka błędów. Ale to co się w tym czasie nauczyliśmy będzie wspaniałą pomocą w następnych wyprawach.
Kupowanie biletów, rezerwowanie noclegów, samochodów i planowanie trasy, to najwięcej czasu i pieniędzy nam zabrało. Ale czymże jest podróż bez wydatków.
Ana jest dosyć dobra w organizowaniu, dlatego w większości przypadków to ona była za to odpowiedzialna. Ale decyzje podejmowaliśmy razem po dyskusji.
Szczerze powiem że samo planowanie zajęło nam miesiąc ale najgorsze jest to że ten miesiąc był za bardzo blisko miesiąca wyjazdu, dosłownie mówiąc zaplanowaliśmy wszystko tuż przed wylotem.
Plan był dość napięty, i mieliśmy odwiedzić kilka miejsc, ale matka natura zaburzyła cały harmonogram swoim humorem, i musieliśmy dopasowywać miejsca odwiedzane i środki transportu do warunków jakie napotkaliśmy.
Nie będę opisywał tutaj dokładnie całej wyprawy, gdyż to co się działo w tym czasie jest zbyt obszerne do napisania, i prawdopodobnie zanudzi się każdy kto to zacznie czytać. Naświetle tylko kilka ważnych momentów, które najbardziej zapadły mi w pamięci.

środa, 19 stycznia 2011

Dekoratonia

Nigdy nie obawiałem się samotności, czekać na coś co się może albo nie, wydarzyć, nie było moim celem. Re dekoruje moje życie i samego siebie. Rzucam się jak kamyk na wodę, może podskoczę kilka razy, może od razu pójdę na dno, ale nie puszcze.
Let it go...